poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Weekends in Spain

Moje 10 days off powoli dobiega końca co mimo wszystko mnie cieszy. Bycie tylko z samym sobą przez jakiś czas jest ciekawym doświadczeniem mimo wszystko tęsknie za ludźmi, za domowym hałasem, za śmiechem dzieci i poranną kawą od hosta. Ostatnie dni były pełne różnych przygód które opisze w kilku następnych postach. Dziś chcę się skupić na dwóch poprzednich weekendach.
Jak wszyscy wiemy imprezy to zazwyczaj nieodłączna część życia au pairs, ja akurat nie należę do osób które lubią się rozpisywać w litrach jak dużo alkoholu spożyły danej nocy i jak wielkiego kaca miały następnego dnia, uważam że to coś prywatnego a opis swoich imprez ograniczam do "korzystałam z uroków nocnego życia miasta" :-) Mimo wszystko dwa ostatnie weekendy były trochę inne. Już pierwszego dnia w sobotę postanowiłam gdzieś wyjść pierwszy wybór padł na Castelldefels jednak ze względu na kiepską komunikację nocną z tym miastem (ostatni pociąg o 22.30, a pierwszy powrotny o 6 rano) postanowiłam zostać w Sitges.


Spotkałam się z trzema mieszkającymi tu au pairkami, z Czech, Holandii i  północnej Hiszpanii. Poszłyśmy na lody, a później na sangrie (tradycyjne hiszpańskie wino), spędziłyśmy miło czas rozmawiając o "urokach" pracy jako au pair. Później urządziłyśmy nocny piknik na plaży, po drodze wstąpiłyśmy do sklepu gdzie doznałam małej niespodzianki, jak do tej pory nie wiedziałam że w hiszpańskich sklepach nie sprzedają alkoholu po godzinie 23, sprzedawca mówił do mnie po hiszpańsku więc nie zrozumiałam konkretnie dlaczego. Na plaży rozłożyłyśmy jedzenie i świeczki, rozmawiałyśmy, wieczór ten zaliczam do dosyć udanych.

W następny piątek zaprosiłam na noc do siebie pare au pairs z Castell znanych mi z facebooka, nie wiedziałam dokładnie ilu osób się spodziewać, ostatecznie było nas razem 6 (2xPolska, Szwecja, Litwa, Canada i Wielka Brytania). Na początku miałyśmy home party, robiłyśmy zdjęcia, filmy i karaoke. :-)


Później poszłyśmy na miasto, do paru klubów ale z racji tego że prawie wszystkie zamykane są około 3 w nocy, nie za długo potańczyłyśmy.

Następnego dnia w sobotę, wpadłyśmy na pomysł spędzenia nocy na plaży w Castelldefels, wzięłyśmy koce i poduszki. Na plaży poznałyśmy mnóstwo nowych ludzi, miałyśmy okazje być pierwszy raz na hiszpańskiej fieście. Ktoś grał na gitarze, śpiewaliśmy i tańczyliśmy. Impreza była bardzo udana poza jednym niemiłym incydentem, że dwa razy zgubiłam torbę, dwa razy ktoś mi ją przyniósł(?) Poszłyśmy spać około 5 rano, ale było tak niesamowicie zimno że wytrzymałyśmy tylko godzinę, o wschodzie słońca około 6 rano, dziewczyny poszły do domu, ja natomiast zorientowałam się że ktoś mi ukradł wszystkie pieniądze (szczęściem miałam ze sobą tylko 10 euro), słuchawki, aparat i jednego buta(??)


Jako że należę do osób z grupy "always look on the bright side of life" cieszyłam się że fartem zachował się mój telefon (którego akurat tej nocy nie włożyłam do torby) i że wciąż mam wszystkie moje dokumenty i karty bankomatowe (całą resztę mogę kupić). Drugim szczęściem było poznanie ludzi na plaży którzy mi pomogli, dali mi wodę, jeden chłopak "pożyczył" mi swoje klapki, natomiast drugi odprowadził mnie na stacje i dał mi pieniądze na bilet powrotny do Sitges.
Tak też około 9 rano byłam w domu.

Niedziela upłynęła dosyć leniwie, do 4 rano malowałam swój pokój, moja nowa ściana: (te linie rysowałam najpierw ołówkiem chodząc używając jako linijki kartkę papieru a4)

Mam nadzieję że host doceni i zrozumie moją artystyczną wizję. Ok 4 rano kładąc się spać dostałam wiadomość że na moim profilu IE mam rodzinkę z okolic Nowego Jorku, 3 małych dzieci (czwarte w drodze), nie mam wow, ale wiadomość przemiła. Także zasnęłam około 4.30 a już o 10 spotkałam się na 3 godziny z moimi bąblami, za którymi strasznie tęskniłam.

Poza tym od tygodnia jem tylko kanapki, a od dwóch dni już tylko same krakersy i herbatę (mamo, miałaś rację. nie umiem gotować), w niedzielę też stworzyłam nowy film z pobytu w Maladze :-)

 

Post trochę chaotyczny, taki zbiór wszystkiego, następne będę ciekawsze bo mam dla Was relację z wizyty w Barcelonie. Uciekam do sklepu po coś "normalnego do jedzenia", a później malować pokój i sprzątać dom :-)

3 komentarze:

  1. Witaj wspaniała dziewczyno! Przeczytałam wszystkie Twoje posty stąd do maja, i więcej nie dałam rady, bo zżera mnie zazdrość! Musi być cudownie, też tak chcę! Pokochałam Cię kiedy tylko przeczytałam fragment o Egipcie i komentarz na temat Islamu (jakbym czytała moje własne słowa! A mówi Ci to ktoś, kto chciałby studiować Islamistykę :P). I w ogóle to wybierzmy się razem do Dubaju! Albo jak już tam zamieszkasz, to ja chętnie Cię odwiedzę, bo to moje największe podróżnicze marzenie, ever. kwfnwfnjwfnwef!<3 Uwielbiam Cię, czekam na kolejne notki, będę czytać!
    (A na przyszły rok planuję sobie wycieczkę do Barcelony :D)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, Twój komentarz wywołał wielki uśmiech na mojej twarzy. Aż nabrałam ochoty żeby napisać coś nowego. Od zawsze chciałam tym co robię inspirować innych do spełniania własnych marzeń, do podjęcia kroków w zmierzaniu do własnego celu. Ja staram się realizować siebie, jestem tu szczęśliwa. Jak długo? Nie wiem, ale staram się doceniać każdy dzień, łapać każdą chwilę, przeżywać, wchłaniać, cieszyć się życiem. Pobyt tu nauczył mnie dużo a przede wszystkim bycie otwartą na nowe doświadczenia, na innych ludzi, stąd też Islam, Dubaj? Czemu nie :) Ciekawa kultura i miejsce warte zobaczenia :) zaraz zabiorę się za czytanie Twojego bloga chociaż ostanio mam brak czasu wolnego. No i zapraszam do Barcelony, chętnie pokażę Ci kilka fajnych miejsc :-) Wszystko przed nami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny filmik! Gdy tylko będziesz mieć czas na kręcenie - wykorzystaj go, bo to najcudowniejsza pamiątka na przyszłość!
    Pozdrawiam, Karola!

    OdpowiedzUsuń