sobota, 3 sierpnia 2013

IX & X weeks

Jest sierpień czyli agosto lub może bardziej agost skoro już jestem w Katalonii. Jest sierpień czyli prawie 2 miesiące za mną. Ja się czuję jakby to były dwa tygodnie albo i dwa dni. Dokładnie pamiętam każdy szczegół z dnia w którym tu przyjechałam. Pierwsze rozmowy, jedzenie, powietrze. Pamiętam to miłe uczucie zachwytu nad światem który mnie tu przywitał. A co dalej?
Tydzień w Polsce za mną. Tydzień który dał mi sporo przemyśleń. Wrócę do niego później.
A tymczasem dni w Polsce były dosyć monotonne.

Byłam na lekcjach jogi, byłam po raz pierwszy na ściance wspinaczkowej, przeszłam się Gdańskiem, spotkałam przyjaciół z liceum, byliśmy w teatrze. A to wszystko żeby nie myśleć chyba. Nad tysiącem pytań które każdy mi tu zadawał. No bo co dalej? No bo chyba nie chce marnować czasu siedząc w tej Hiszpanii. No chyba. No właśnie.

I wróciłam 20 lipca. Wyjątkowo podróżniczo. Wyszłam z domu o 3 w nocy. Pociągiem z Gdyni do Bydgoszczy. Z Bydgoszczy lot do Girony. Z lotniska busem do Girony centrum. Z Girony pociągiem do Barcelony Sants, i z Sants do Sitges, po czym taxówką po klucze i o 19 byłam w domu.
Po drodze trochę przygód ale i to przeświadczenie że wracam, i ogarniające poczucie spokoju.

Wzięłam ze sobą trochę nowych książek podróżniczych które teraz namiętnie czytam, w tym "Warto podążać za marzeniami" Marka Kamińskiego. Host wrócił następnego dnia po moim powrocie. Zaczęliśmy robić 12 minutowe work out'y. I 3-4 kolejne dni spędziliśmy na plaży, czytając książki, pijąc kawe, obserwując ludzi, rozmawiając.  A wieczorem oczywiście korzystając z uroków nocnego życia Sitges.

25 lipca w czwartek, dzieci w końcu wróciły z wakacji we Włoszech, w czwartkowy poranek jedyne na co miałam ochotę to hektolitry wody i sen, jednak poszliśmy pływać w basenie, później namalowaliśmy plakat który wisi nad łóżkiem hosta (jako że w zeszłym tygodniu miał urodziny) Później poszliśmy na BBQ do znajomych, a wieczorem na nocny spacer po mieście.

 Piątek rozpoczeliśmy znów tak samo czyli malowaniem, później śniadanie w macu i plaża :) Na wieczór miałam swoje plany z których musiałam zrezygnować na rzecz dzieci, ale w zasadzie czas który spędziłam z rodziną był naprawdę cudowny. Koło północy zrobiliśmy piknik na jednej ze skał na morzu. Później patrzyliśmy w gwiazdy, słuchaliśmy muzyki, tańczyliśmy. Po pikniku poszliśmy wszyscy pływać w morzu. A po powrocie do domu dodatkowo w basenie. Z czego wyszło że do łóżka poszłam ok 2 w nocy.

Następne dni mijały dosyć podobnie. Bawiłam się z dziećmi w basenie, nagrywaliśmy filmy, z najstarszą upiekłam ciasto. (Na zdjęciu juz tylko połowa) Mam już parę nowych pomysłów na spędzanie wolnego czasu z nimi i mam nadzieję że niedługo uda mi się je wcielić w życie.

Trochę miałam też czasu dla siebie, ale głównie kiedy dzieci są tutaj całe dnie spędzam z rodziną, co oczywiście dla mnie jest pozytywne bo czuję się coraz bardziej częścią rodziny.

W poniedziałek z dwójką z mojej trójki wybraliśmy się na zakupy w Barcelonie. Zakupy nie do końca mi wyszły ale miałyśmy sporo zabawy, a to chyba ważniejsze :) Barcelonę chyba lubię choć jeszcze nie miałam okazji jej zwiedzić z prawdziwego zdarzenia. Może w najbliższym czasie. Mam nadzieję.

Następne dni spędziłam w typowy tu sposób. Czerpiąc radość z życia, z jedzenia, z widoków jakie mnie tu otaczają. Często wychodząc z domu, ładując pozytywną energię ze słonecznej pogody. Staram się uczyć hiszpańskiego. Umiem liczyć do stu, dni tygodnia i podstawowe zwroty ale to wciąż niewiele. Motywacja jest tylko ten czas. Na zdjęciu dolnym lewym, Carpccio moje ulubione danie robione przez hosta które mogę jeść codziennie. Z drugiej strony widok na morze z uroczej hotelowej kawiarni, którą ostatnio miałam przyjemność odwiedzić.

Ostatnio też po raz pierwszy spróbowałam snorkelingu i jestem totalnie wkręcona w to. Obserwowanie podwodnego świata to świetny sposób na spędzanie czasu wolnego. Spróbowałam raz i na pewno będę robić to częściej :)


***
A tak poza tym zaczęłam właśnie swoje kolejne 10 dni wolnego. Dzieci są u mamy. Host wyjechał na Słowację. Muszę ustalić trochę planów jak spożytkować ten czas. Na pewno nauka hiszpańskiego, malowanie pokoju, czytanie książek, spotkania z au pairkami.
Ostatnio zajmują mnie też podróże. A bardziej plany. Mam nadzieję że uda mi się odwiedzić coś już w następnych miesiącach. Planuję Francję i Portugalię. Jeszcze tylko ustalić szczegóły, koszty, znaleźć towarzyszy podróży i trochę wolnego czasu. Ale najważniejsze co w głowie. Reszta sama przyjdzie :)

3 komentarze:

  1. Aż sama się buzia uśmiecha jak się takie notki czyta :)
    I widzę, że nie tylko się świetnie czuję w Hiszpanii. Nawet jakiś czas temu biłam się z myślami czy czasem tu nie zostać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostań, zostań :) Będę miała z kim podróżować po Europie :)

      Usuń
    2. Hah, gdyby praca była, to rzucam studia i z przyjemnością zostaję. :)
      A najpierw to zwiedź ze mną Barcelonę!

      Usuń