niedziela, 21 lipca 2013

VI week & Poland!!

Od 3 godzin jestem już w swoim drugim domu, drugim pokoju, tym "hiszpańskim", wróciłam z niecierpliwością. Tęskniłam za Hiszpanią ogromnie. Znów ogarnia mnie spokój i to uczucie że czuję się tu naprawdę dobrze.

A wracając do przeszłości week VI

08.07.13 Monday
Poniedziałek rano wybrałam się na spacer, pozwiedzałam miasto, zjadłam lunch (typową sałatkę hiszpańską z bacalao) w knajpie nad samym morzem.  Wracając poznałam przedziwnego totalnie świrniętego chłopaka, ale tak pozytywnie. Jak widzicie na zdjęciu pogoda zaczyna się tu rozkręcać, okolice 30 stopni stają się normą.


09.07.13 Tuesday
We wtorek pojechaliśmy z hostem na śniadanie do Castelldefels, które jako coś pierwszego tutaj zupełnie mi nie smakowało. Zdałam się na gust hosta no i dostałam wielki kawał mięcha. Typowe męskie jedzenie. Mimo tego wypad był udany bo droga między Barceloną a Sitges (ta wzdłuż wzgórza) jest najpiękniejszą drogą którą jak dotąd widziałam w życiu, uwielbiam tamtędy jeździć. Później host zostawił mnie w domu gdzie obejrzałam parę odcinków mojego serialu. Wieczorem poszliśmy na pare drinków i obserwacje nocnego Sitges :)


10.07.13 Wednesday
Środa była ostatnim moim dniem w Spain, tak więc postawiłam na relax, rano poszliśmy z hostem na sushi, a później cały dzień na plaży, woda była zaskakująco ciepła. Później zjedliśmy kolacje i ja zaczęłam się pakować i planować podróż. Obudziłam hosta ok 2 w nocy i pojechaliśmy (na skuterze!) do Barcelony. Gdzie miałam mieć busa i około godziną podróż do Girony.


11.07.13 Thursday
Około 4 rano byłam na lotnisku, gdzie miałam jeszcze 2-3h czekania na samolot. Po nieprzespanej nocy, byłam pół żywa. Ranek spędziłam w mc donalds z kawą i darmowym internetem. Później wyjątkowo ładny lot, byliśmy nawet przed czasem. I Gdańsk, a później Gdynia. Obserwowałam to jakby z zewnątrz. Jakbym była oderwana od tych miejsc. W domu drugie śniadanie i odpoczynek.


12.07.13 Friday
W piątek spotkałam się w końcu z moją przyjaciółką, oczywiście nie obyło się bez małej imprezy w Sopocie i deszczowej pogody. Muzyka, kluby, znajomi. Gdzieś się w tym odnajduję. Koło 3 w nocy mc, nowo poznani znajomi z norwegi, pare innych spotkań i powrót o 5 rano z parasolem w dłoni.


13.07.13 Saturday
W sobotę o dziwo obudziłam się o 17. Więc było dosyć leniwie, zaczęłam robić wideo, poczytałam trochę, pogadałam ze znajomymi. Zaczęłam myśleć co dalej ze mną, ale o tym powinnam napisać chyba oddzielnego posta :)


14.07.13 Sunday
W niedzielę wybrałam się z rodzicami na Hel, kupiliśmy trochę rzeczy dla mnie, poszliśmy na spacer do lasu, później na śliczną plażę od strony Szwecji, woda była lodowata zupełnie inna niż w Hiszpanii, poleżeliśmy trochę na plaży i był to najmilszy dzień z pobytu w Polsce.

***
Zaczęłam pisać tego posta w sobotę ok 22, i zasnęłam na siedząco, byłam totalnie wyczerpana po całym dniu podróży. Dzisiaj ogarniam dom, staram się rozpakować walizkę, muszę zrobić pranie. Wczoraj byłam wykończona pod koniec również wkurzona, ale wieczorem wyszłam na spacer i poczułam to miłe uczucie spokoju który mnie ogarnął to miłe uczucie gdy się wraca "do domu."

niedziela, 14 lipca 2013

V week

Piszę już z Polski i jak zwykle mam zaległości z postami. Inaczej mi tu. Widzę dużo różnic, źle nie jest, ale póki co lepiej czuję się w Spain :)


V week:

01.07.13 Monday
Po niedzieli spędzonej by myself, po śniadaniu pojechałam do ich dziadków, zająć się trochę dziećmi. Zjedliśmy obiad (tradycyjną paelle), dzieci cały dzień spędziły w basenie, robiły show, bawiły się we fryzjera (oczywiście mnie też to nie ominęło:) ) Była cała ósemka więc było też dużo zabawy. Po całym dniu spędzonym dosyć leniwie pojechaliśmy na chwilę do domu a później do hotelu na nieszczęsne mini party dla dzieci (totalnie nie w moim guście i nudne) około 11pm nareszcie wrócił z Anglii mój host i mogliśmy wrócić do domu.


02.07.13 Tuesday
Wtorek cały dzień spędziliśmy w ogromnym aqua parku, było milion zjeżdżali i oczywiście wszystkiego próbowaliśmy po kilka razy. Poczułam się znów jak dziecko a przy tym spędziliśmy przyjemnie czas. Host nie byłby moim hostem gdyby nie zaciągnął mnie na jedną z największych zjeżdżalni w Europie Kamikaze (22m) mimo moich stawianych oporów, uwierzcie mi nie miałam wyboru.
Na zdjęciu może nie wygląda to super przerażająco, ale uwierzcie że na żywo robi wrażenie. Mimo wszystko do gustu o wiele bardziej przypadł mi twister (to żółto niebieskie obok).
Po całym dniu spędzonym w aqualand, pojechaliśmy się pakować do domu.
Póżniej nieśmiertelne mini disco w hotelu na szczęście ostatnie (na drugim zdjęciu możecie zauważyć moje zainteresowanie imprezą), koło północy poszliśmy na obiad gdzie trafiliśmy na festiwal pizzy, jedna z dziewczynek miała też siódme urodziny :) Po skończonym jedzeniu około drugiej w nocy pojechaliśmy do centrum Malagi pożegnać się z dziadkami a później w drogę powrotną do Sitges.


03.07.13 Wednesday
To była totalnie ciężka noc, dla mnie i podwójnie dla hosta który prowadził, około 6 rano zatrzymaliśmy się na kawę i śniadanie. Później jechaliśmy, graliśmy w różne gry, śpiewaliśmy. Pod koniec wstąpiliśmy jeszcze do chińskiej knajpki na jedzenie. Po 15 godzinach spędzonych w aucie byłam totalnie zmęczona, dzieci o dziwo nie :) około południa byliśmy w Sitges, odstawiliśmy dzieci do mamy (jadą na 3 tygodnie do Włoch) i pojechaliśmy do domu.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po przyjściu to rzuciłam się na moje ukochane łóżko z ulgą że już jesteśmy z powrotem. Wieczorem wyszliśmy jeszcze z hostem na piwo ustalić plan na najbliższe dni (nie wiem czy widać ale w kalendarzu pod 11 lipca mam "cheapest flight to Poland!")
Oczywiście po kolacji od razu powędrowałam do łóżka spać :)


04.07.13 Thursday
W czwartek po południu wybrałam się na spacer po mieście zrobiłam trochę zakupów, kupiłam kilka ubrań których mi tu brakuje. Później poszłam na plażę, zjadłam swój obiad (pringles i piwo które było odpowiednikiem naszego lecha shandy) poznałam paru nowych znajomych, wieczorem wyszłam na mohito które tego dnia nie było za dobre i pare innych drinków :)


05.07.13 Friday
Piątek rozpoczęliśmy kawą i angielskim śniadaniem :)
Później pojechaliśmy na plażę gdzie spędziliśmy leniwie prawie cały dzień, pływając, opalając się, czytając i rozmawiając :) Wieczorem host miał swój boy's evening. Pożegnałam go zdawkowym have fun i zajęłam się układaniem planów na wieczór, niestety większość znajomych au pairek nie mogła, około 2 odezwał się host, przyjechał po mnie i dołączyłam do jego znajomych w jednym z klubów przy porcie. To była jedna z typowych imprezowych nocy:) Potańczyliśmy trochę i około 5-6 rano wróciliśmy do domu.


06.07.13 Saturday
Po piątkowej nocy mój host zarządził bezalkoholowy tydzień (skończyło się na jednym dniu:) ) Pojechaliśmy do mojej ukochanej knajpki o której pisałam już w którymś z postów, zamówiliśmy też to samo pyszne jedzenie co ostatnio. Jestem totalnie zakochana w tym miejscu. Później pojechaliśmy na skuterze pozwiedzać parę okolicznych miejscowości (okolice w strone Vilanovy) w końcu dotarliśmy do jakieś miejscowości której nazwy nie pamiętam i spędziliśmy całe popołudnie na plaży. Wieczorem zjedliśmy healthy sałatkę carpaccio i bruschette (jest to mój zestaw który uwielbiam i mogłabym jeść każdego dnia)


07.07.13 Sunday
Niedziela była typowym lazy day. Cały dzień spędziłam w łóżku jedząc moje ukochane lody i oglądając 5 sezon 90210 :) Planując też mój wyjazd do Polski. Po kolacji pojechaliśmy do knajpy na plaży na mohito gdzie długo gadaliśmy i późną nocą wróciliśmy do domu.


***
Jak widzicie moje dni powoli stają się monotonne lub może ja się przyzwyczaiłam i nie zauważam już ich uroku co oczywiście muszę zmienić :) Wiem też że powoli zaprzestałam czytania Waszych blogów, komentowania i odpowiadania na komentarze co oczywiście jest karygodne i zmienie to w najbliższym czasie :) Przegapiłam rekrutację na studia i nie wiem czy coś z tym jeszcze mogę zrobić a po drugie nie wiem czy znajdę kierunek dla siebie, zastanawiam się powoli czy nie zostać na rok w Hiszpanii. Póki co uciekam spać, jest 3 w nocy a obiecałam mojej mamie że jutro rano pojedziemy na Hel :) Trzymajcie się ciepło w zimnej tego lata Polsce :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

IV week

Wczoraj minął dokładnie miesiąc od kiedu to jestem :) Czas mija zdecydowanie za szybko. Nie mam też czasu na pisanie na blogu, zastanawiam się nad "porzuceniem" tygodniowych recenzji jako że są długie i chyba nudne. A do tego jestem do tyłu o jakieś 2 tygodnie. Z drugiej strony to jednak fajna pamiątka i dobra motywacja do pisania przynajmniej raz na tydzień. Co myślicie? :)

IV week, wciąż Malaga :)

24.06.13 Monday
Jak zawsze tu, dzień rozpoczęliśmy od pływania. Po trudnej niedzieli, zostałam wrzucona do basenu w ramach "miłych metod pobudzających do życia" . Później plaża, opalanie. Czyli dzień jak co dzień. Wieczór także zakończyliśmy w typowy sposób czyli party w hotelu. Po którym poszliśmy na karaoke, host przymusowo wypchnął mnie na scenę, gdzie śpiewałam z dziewczynkami "call me maybe" oczywiście znając tylko refren. :)


25.06.13 Tuesday
Wtorek rozpoczeliśmy lunchem z całą rodziną. Ja od paru dni już chora wybrałam się do apteki po jakieś leki. (ost zdjęcie to nazwa ulicy na której mieszkałam, w razie gdybym zabłądziła). Wybór padł na paracetamol, który cały czas łaczyłam z alkoholem co nie było zbyt mądrym wyborem. Ale nie miałam wyjścia, musiałam być wciąż zdrowa i pełna energii. Całe popołudnie i wieczór spędziliśmy w Tivoli World czyli takim parku rozrywki, było mnóstwo fun, próbowałam wszystkiego po kilka razy, oczywiście host zaciągnął mnie na "najfajniejszą atrakcje" czyli


Byliśmy dwa razy, myślałam że wypluje żołądek przy spadaniu w dół. Nigdy więcej :)


26.06.13 Wednesday
W środę pobudka ze śniadaniem, moje ulubione tosty z dżemem i kawa. Co muszę zmienić soon. Ponieważ zauważam nadmiar cukru i ogólnie jedzenia w mojej diecie. Środa była typowym lazy day. Dzieci bawiły się w ogrodzie, dostałam zaproszenie na "shou" (dziewczynki umieją tylko mówić po angielsku, pisanie jak widać sprawia im trochę trudności) Malowałyśmy obrazek dla ich dziadków, robiłyśmy potworki ze steropianu. Później pojechaliśmy do ich dziadków, gdzie nocowały. Natomiast ja i host wróciliśmy do domu, i mieliśmy chill out z pyyyyszną pina coladą.


27.06.13 Thursday
Czwartek miałam dla siebie. Więc rano wybrałam się na plażę. Poznałam trochę ludzi, mężczyźni są tu bardziej śmiali i często podrywają dziewczyny. Co po pewnym czasie zaczęło być uciążliwe. Później popołudniu robiłyśmy z dziewczynkami make upy :) Bo oczywiście wieczór spędziliśmy w hotelu na mini disco. :)


28.06.13 Friday
W piątek Joy miała ósme urodziny. Z samego rana pojechaliśmy z hostem do sklepu kupić troche urodzinowych rzeczy. Później zjedliśmy typowe english breakfast. I bawiliśmy się w basenie.

Później zjechała się reszta rodziny, z ogromną ilością jedzenia. Był też oczywiście tort przy którym zaśpiewaliśmy sto lat po angielsku, hiszpańsku, katalońsku, włosku i polsku :)
Później wynajęliśmy coś w stylu jachtu. I spędziliśmy trochę czasu razem.
Oczywiście pływaliśmy na takim mini pontonie (zdjęcie drugie) byłam przy każdej kolejce więc pływałam ze 4-5 razy.
Ja oczywiście cała uchachana, krzyczałam tylko "faster" co skończyło się tym że w przedostatniej kolejce wylądowałam w lodowatej wodzie na środku morza. Dla mnie dalej fun ale jedna z dziewczynek która ze mną była dostała paniki. Na szczęście wszystko było ok. I to był bardzo udany wypad. Później wróciliśmy do domu a mój host poleciał na 3 dni do Londynu do pracy, zostawiając mnie z dziećmi.


29.06.13 Saturday
Po śniadaniu i ogarnięciu domu poszłyśmy na plaże, gdzie spędziłyśmy prawie cały dzień. Spotkałyśmy się z resztą rodziny. Przyjechał kolejny brat mojego hosta ze swoimi córkami, także z szóstki dzieci zrobiła się ósemka. Po plaży poszliśmy coś zjeść i oczywiście tradycyjnie wieczór z mini disco dla dzieci a później karaoke.


30.06.13 Sunday
Niedziela była lazy. O 4 rano zbudziła się też w nocy najmłodsza i przywędrowała do mojego łóżka co było mega urocze. Po południu przyjechała do nas rodzina. Mieliśmy obiad. Pobawiłam się z dziećmi plasteliną. Później wszyscy pojechali na plaże, dzieci nocowały tego wieczoru u dziadków,  ja natomiast zostałam w domu z książką mojego życia :)

***
W przyszłym tygodniu wracam do Polski na trochę. Odczytałam wyniki z matury. Z Texasem nie wyszło.
 Zastanawiam się co dalej.