piątek, 14 sierpnia 2015

Blanes, Lloret de Mar or Tossa de Mar? Adventure - mess.

Hej kochani, ostatnio miałam problemy z laptopem i ostatecznie póki co nie mam starych zdjęć i filmów. Mam nadzieję że już niedługo wrócą w moje posiadanie bo ubolewam nad tym strasznie. To może też i dobra nauczka aby publikować posty i zdjęcia regularnie na blogu. :-) Ostatnio mam trochę wolnego czasu, A(ndrew) pojechał na Słowację na tydzień a ja mam kilka dni wolnego w pracy i nie mam motywacji żeby coś z sobą zrobić, jedyne na co mam ochotę to oglądanie filmików na youtube, praca nad blogiem lub sprzątanie. Więc może nie jest aż tak jeszcze źle. Co do filmików to ostatnio kompletnie zakochałam się WhatsUpMooms jest to amerykański kanał gdzie 3 przyjaciółki-mamy nagrywają przecudowne filmiki o swoich dzieciach, vlogi, porady, przepisy. Aż chciałoby się mieć własnego szkraba. A co w temacie po blogowej ścieżce. Chciałabym pogratulować Adze i życzyć maluszkowi dużo zdrowia. Serdecznie zapraszam na jej blog aga-usa gdzie jej historia w pewnym stopniu przypomina moją. :-)


Ale wracając do posta, parę dni temu na jednym z moich lotów zaczęłam rozmawiać ze znajomym stewardem, o wartych odwiedzenia zakątkach w Hiszpanii, dowiedziałam się więc o cudownych plażach w Costa Brava, jak tam jest dziko i cudownie och i ach. Niestety nie zapytałam się o dokładne szczegóły i gdzie te plaże dokładnie są. Ale co tam. Poszukałam trochę w internecie. Miałam 2 dni wolnego, namówiłam A, wsadzililiśmy dzieci do samochodu i pojechaliśmy.


Obraliśmy kierunek na Barcelonę , a później popełnilam błąd sugerując jak to cudowanie będzie zboczyć z autostardy i pojechać drogą przy morzu. Droga która miała nam zająć 1,5 godziny zajęła nam 3. Było trochę mniej cudownie. Szczególnie gdy cała trójka na tyle zaczęła marudzić, domagając się postoju.


Najpierw postanowiliśmy że zatrzymamy się w Blanes (co śmieszniej pamietam jak szukałam rodzinki w Hiszpanii jak au apair, zaczęłam rozmawiać z jedną rodziną i byli właśne z Blanes, o mało brakowało żebym tam nie wylądowała, los jednak miał inne plany :) ) pamiętam że zawsze uważałam je za piękne miasteczko niestety, może tym razem nie odwiedziłam tej właściwej strony ale było strasznie, centrum bardzo przemysłowe, a plaże pełne turystów, to nie tego szukaliśmy. Postanowiliśmy jechać dalej do Lloret de Mar, Jeszcze gorzej. Typowo imprezowe miasteczko. Bardzo turystyczne. Ostatni wybór padł na Tossa de Mar i tam chyba jednak było najlepiej przynajmniej z tych dwóch pozostałych.


Wciąż dużo turystów jednak my znaleźliźmy plaże do snurkowania gdzie było bardzo dużo przeróżnych ryb, woda była w miarę czysta, dużo skał. Dzieciaki były zachwycone, zresztą ja też.



Andrew wyłowił takiego zwierzaka. Oczywiście nie obyło się bez zdjeć, Joy nawet chciała go zatrzymać jako nowe zwierzątko domowe :-)



Co śmieszniej później już w domu zaczęłam szukać w internecie o tym żyjątku. Okazało się że to jeżowiec. Co znalazłam w wikipedi o tym uroczym zwierzątko to " Niektóre gatunki są wyposażone w jadowy narząd raniący, będące w istocie zmodyfikowanymi, nieco krótszymi kolcami zakończone kleszczykami w postaci trzech twardych ruchomych szponów, przebijających skórę i wprowadzających jad. Gruczoły jadowe znajdują się u nasady kolca. Produkują one toksyny niebezpieczne dla zdrowia człowieka. Do szczególnie niebezpiecznych można zaliczyćToxopneustes pileolus oraz inne jeżowce należące do rodzaju Tripneustes oraz rodzin Echinothuridae i Diadematidae, których ukłucia wywołują oprócz bólu trudności oddechowe, drgawki i utratę przytomności, a w skrajnych przypadkach śmierć przez uduszenie."
Well, how nice..... Na szczęście wszyscy żyjemy :-)


Spędziliśmy tam ok 3 godziny aż do czasu gdy zaczęło się ściemniać.


Lily, Joy i Maxie. Moje małe modelki :-) Późnym wieczorem zdecydowaliśmy się na powrót do domu, oczywiście nie obyło się bez McDonald's po drodze, gdzie biedny A musiał cierpieć jako że postanowił zostać wegetarianinem. Haha :-)


Tossa de Mar jednak planujemy jeszcze odwiedzić. A co zabawniej kilka dni po tym wypadzie, znów miałam w załodze tego samego stewarda i opowiedziałam mu o moim doświadczeniu. Okazało się że powinniśmybyli pojechać jeszcze bardziej na wschód. Tym razem poprosiłam jednak o dokładny adres i lokalizację :-)

***

Hej kochani kończę ten post i jest 3:40 w nocy, uhh. za 2 dni zaczynam znowu na zmianę poranną i o tej porze będę musiała wstawać do pracy. Więc muszę się szybko przestawić w zegarze biologicznym. Dajcie znać jeśli podobają się Wam bardziej posty na luzie tego typu czy bardziej podsumowania miesiąca lub streszczenia tygodniowe :-) A może są jeszcze inne tematy które Was ciekawią i o których mogłabym napisać. Dajcie znać.
Ja coraz bardziej intensywnie myślę nad rozpoczęciem vlogowania. Ale to jeszcze plany, plany.
Zobaczymy jak to wyjdzie, trzymajcie się buziaki xxx

8 komentarzy:

  1. Jak miło że wróciłaś! Czekam na kolejne posty! Vlogi! <3 Tygodniowe zestawienia :) wszystko! strasznie jestem ciekawa jak tam Ci czas i życie się toczy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Bardzo mi miło. Postaaram się pisać coraz częściej :*

      Usuń
  2. Przyzwyczailam sie do postow z kilkomiesiecznym opoznieniem ale miloby bylo sledzic Cie mimo wszystko na biezaco bo chyba sie dzieje :D. Cudowna Hiszpania <3. Uczysz sie jezyka? W jaki sposob jesli tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) No z tym językiem to właśnie słabo :-( Mam dużo chęci ale nie przekłada to się na praktykę. W moim wypadku najlepsza by była szkoła językowa albo jakiś kurs, ale przez to że plan mojej pracy i dni zmienia się z tygodnia na tydzień to trudno mi coś znaleźć. Staram się uczyć samodzielnie, z książek albo wideo na youtube na teraz, ale wiadomo jak to jest :-)

      Usuń
  3. Trafiłam na Twój blog właśnie przez blog Agi i przepadłam! 4h czytania od pierwszego posta, oczy same mi się zmykają, ale niesamowicie mnie wciągnęła Twoja historia. Jak z filmu :) Pozdrowienia dla Ciebie i A. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, zaskoczyłaś mnie bardzo :-) Miło mi że podoba CI się blog :)
      Buziaki!

      Usuń
  4. Hej ! Ja obecnie jestem au pair w Madrycie, mogłoby sie wiec wydawać że co ja tam moge wiedzieć o hiszpanskich plażach ale... byłam w rodziną na wakacjach na Costa de Almeria <3 Muszę przyznac że odwiedziłam tam jedne z najpiekniejszych plaż jakie w zyciu widziałam, w dodatku na niektorych z nich ludzi można bylo policzyc na palcach u jednej ręki ! :) polecam z całego serca ! Cudowne nadmorskie miasteczka, kafejki nad samym morzem, plaże piaszczyste, kamieniste...każda była inna wiec mysle że kazdy znajdzie coś dla siebie. Ja mialam okazje odwiedzić Los escullos, Cabo de gata, las negras, san jose <3 Polecam i pozdrawiam z upalnego Madrytu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Dzięki za informację, ja ostatnio właśnie czegoś takiego szukalam. Spojrzałam właśnie na mapę i Almeria to nieco dalego od Barcelony, ale kto wie, może uda mi się zorganiozwać jakiś dłuższy wypad.
      Buziaki z Barcelony.

      Usuń