niedziela, 7 czerwca 2015

Week of June

Hej kochani, niedawno minęło dokładnie 2 lata odkąd podjęłam decyzję która zmieniła moje życie o 180 stopni, dokładnie 6 czerwca 2013 wyjechałam jako au pair do Hiszpanii, w której (dosłownie i w przenośni) zakochałam się bez pamięci, odnalazłam tu swojego mężczyznę, pracę i miejsce na ziemi, raz wywiało mnie na 2 miesiące do Polski, raz na 7 miesięcy do Włoch, ale to Hiszpania ostatecznie skradła mi serce :)
Z tej okazji poczytałam kilka starych postów na blogu i zatęskniło mi się za tygodniowymi relacjami.
Gotowi? Zaczynamy!


Pon 1 Cze.


Tydzień temu przyjechała do mnie w odwiedziny kuzynka i tym samym moja najlepsza przyjaciółka od czasów dzieciństwa, razem miałyśmy cudowny tydzień a relacja pewnie niedługo pojawi się na blogu (mam nadzieję haha). Poniedziałek był jej przedostatnim dniem w Hiszpanii, i jak każdy inny dzień był wyjątkowy i pełen wrażeń ten okazał się być nieco innym. Od samego rana coś nam nie-szło. W planie było wesołe miasteczko w Barcelonie, po drodze miałyśmy pójść do kantora który okazał się być zamknięty, zjadłyśmy patatas bravas na lunch i pojechałyśmy pociągiem do Barcelony, niefortunnie wysiadłyśmy na złej stacji, próbując zlokalizować gdzie jesteśmy, nikt nam niestety nie chciał pomóc, na dodatek okazało się że przypadkowo zabrałam ze sobą w torbie klucze do samochodu przez co A. nie mógł korzystać z samochodu którego potrzebował, na stacji kuzynka Ola kupiła sobie kawę którą się oparzyła no i spóźniłyśmy się na pociąg który miał nas zawieść na właściwą stację. Od tego momentu zaczęłyśmy się po prostu śmiać z naszego "niefarta" i postanowiłyśmy zrobić wszystko żeby uratować nasz dzień, podjechałyśmy na wesołe miasteczko z którego rozciągał się przepiękny widok na miasto, a wracając urządziłyśmy sobie mały spacer po Barcelonie.


Wt 2 Cze


We wtorek musiałam iść na rano do pracy a jako że poprzedniego dnia wróciłyśmy późno z Barcelony to spałam tylko 2 godziny i byłam strasznie zmęczona. Na szczęście załoga na locie była bardzo sympatyczny, a lot miałam na jedną z wysp kanaryjskich - Lanzarote, loty te są dosyć specyficzne bo trwają po ok 3 godziny każdy więc mamy czas na wszystko (nawet na małą drzemkę na tyle samolotu :-) ), po pracy miałam się spotkać z Olą, która miała swój lot powrotny do Polski i choć już myślałam że przywykłam do rozstań z najbliższymi (praca w lotnictwie doskonale tego uczy), jednak zawsze jest to dosyć trudne. Pożegnałyśmy się z myślą że niedługo znów się zobaczymy i mam nadzieję że tak się stanie.


Śr 3 Cze


W środę byłam na domowym dyżurze, na szczęście nikt z pracy do mnie nie zadzwonił. Rano wybrałam się z A, na kawę i kalamary, gdzie próbowaliśmy ustalić swój plan na dzień, oczywiście wylądowaliśmy na plaży, temperatury tutaj teraz przypominają te sierpniowe i skaczą do 30 stopni i mam wrażenie że to lato będzie bardzo gorące.


Czw 4 Cze


W czwartek miałam poranny lot do Brukseli, na ogół nie mogę znieść wstawania rano do pracy (rano czyli 3 w nocy ), jednak tego dnia mój 'report time' czyli godzina na którą muszę wstawić się w pracy była nieco późniejsza także mogłam trochę pospać aż do ("uwaga!") 5:30 :-).  Po pracy wybrałam się na późny lunch w pobliskiej knajpce, menu i moje ulubione patatas bravas. Później oczywiście plaża.


Pt 5 Cze


W piątek byłam na porannym dyżurze, przebudziłam się o 7:30 z wielką ulgą że nikt do mnie nie zadzwonił więc poszłam dalej spać a już godzinę później dostałam telefon z biura że jakaś załoga utknęła na lotnisku w Rzymie i muszę za dwie godziny wykonać za nich lot do Malagi. Zupełnie zaskoczona szybko ogarnęłam się do wyjścia i pojechałam do pracy, załoga po raz kolejny okazała się być bardzo fajna, jednak sam lot był niesłychanie trudny, dużo pasażerów, rodzice z dziećmi z miejscami na wyjściu ewakuacyjnym, przesadzanie, później dużo zamówień, dużo sprzedawania, serwis z jedzeniem trwał aż do sygnału '15 minut do lądowania' gdzie musimy zabezpieczyć kabinę. Po pracy wybraliśmy się z A. na plażę, gdzie ucięłam sobie małą drzemkę, a wieczorem wyskoczyliśmy do rockowej knajpki, gdzie jakiś zespół grał muzykę na żywo.


Sob 6 Cze


W sobotę razem z A świętowaliśmy nasze 2 lata razem w Hiszpanii, rano wybraliśmy się na plażę gdzie opaliłam się na raczka-buraczka (nie pierwszy i nie ostatni raz pewnie :-) ), po południu wróciliśmy do domu, popływaliśmy w basenie, wieczorem wino i kwiaty, później wybraliśmy się na pizze przy porcie, a następnie parę drinków w klubie w centrum. Miasto było pełne ludzi i świętujących kibiców po wygranym meczu Barcelony. :-)


Nie 7 Cze


Następnego dnia pojechaliśmy skuterem na sekretną plażę nudystów, wzięliśmy maski i płetwy do nurkowania więc mogliśmy pooglądać ryby których niestety nie było zbyt wiele. Po południu wróciliśmy do domu i resztę dnia spędziliśmy dosyć leniwie z jedzeniem i filmami :-)


***
Niedługo dodam więcej notek z różnych relacji jako ze nazbierało się tego trochę. Jak tylko znajdę czas. Obiecuję :) Trzymajcie się buziaki xxx


5 komentarzy:

  1. Gosia! Ja "dzięki Tobie" wyleciałam do Hiszpanii, co prawda na dwa miesiące ale było to niesamowite doświadczenie i zawsze będę o Tobie ciepło myśleć dlatego niesamowcie ucieszyłam się, że napisałaś post. Nawet jeśli następny pojawi się za kilka-naście tygodni, czekam na relacje co się u Ciebie słychać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za miłe słowa, nawet już nie sądziłam że ktoś tu jeszcze zagląda ze "starych czytaczy" . Pozdrawiam i powodzenia w Stanach :)

      Usuń
    2. pewnie, ze zaglądamy! :)

      Usuń
  2. Ja również zawsze czekam na jakiś nowy post! :)) Zawsze zachęcasz tymi zdjęciami do odwiedzenia Hiszpanii, o zamieszkaniu tam nie wspominając.. Może kiedyś w końcu się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twoje posty! <3
    Czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń