W jeden z takich dni wybraliśmy się razem z Andrew na plażę. Było dosyć pusto poza nielicznymi turystami którzy na przekór pogodzie postanowili wykorzystać swoje wakacje. Oczywiście po paru minutach zaczęło padać. Przenieśliśmy się więc do okolicznej nadmorskiej knajpki.
Co śmieszne chyba nigdy nie pilam takiej ilości kawy jak po przyjeździe do Hiszpanii jako au pair, a później stewardessa. To A zaraził mnie tym nawykiem. Poranna kawa, planowanie dnia, czytanie książki i rozmowy to taki nasz mały rytułał w dniach w których dzieci są z mamą.
Zastanawiałam się ostatnio o napisaniu jakiegoś personalnego postu, z moimi przemyśleniami, o tym co się u mnie dzieje prywatnie i o moich marzeniach i planach na przyszłość. Wciąż jeszcze się nad tym waham jako że wiadomo jaki jest internet, raz coś napiszesz, pokażesz a zostanie to już tam na zawsze. A z drugiej strony ten blog to jakaś część mnie i chciałabym się z wami dzielić moim życiem w całości. No zobaczymy :-)
Spodnie z mojego ulubionego sklepu Oysho, co dziwne dopiero niedawno go odkryłam i totalnie przepadłam w miłości do tych ubrań. Torba z lokalnego sklepu "Muu!" ostatnio w Hiszpanii jest istny szał na tego typu torby, wielkie, plażowe i wiklinowe (chyba nie dokońca wiklinowe ale wiecie o co chodzi :-) )
***
Poza tym mix zdjęć z ostatnich dni
W pracy, czekam na pasażerów aby powitać ich na pokładzie.
Widok z mojego biura :-)
Dobra alternatywa dla leniwców jak ja. Świeże (I hopee) soki , zielony to głównie ogórek i seler, pomarańczowy to marchew, smakują całkiem nieźle, znalazłam jeszcze z buraka ale na razie nie próbowałam.
Lunch i bardzo proste a efektowne danie, mozzarella i pomidory z sosem balsamicznym i bazylią.
***
A tu już zdjęcia z telefonu
Znudzona na lotniskowym dużurze.
Lunch na lotnisku czyli moja ulubiona sałatka cesar z KFC mniamm.
Widok z przyziemnego biura.
W drodze z pracy, na dojazdy spędzam ok 1,5h dziennie. Uff.
Widoki na szczęście są tego warte. Tu krótki filmik (włączcie hd!!) z najpiękniejszej drogi jaką widziałam (czyli moja droga do pracy oczywiście :-) )
***
Uciekam spać bo znowu piszę bloga po nocy. Do usłyszenia buziaki.
xoxo
Gosia, jakim aparatem robisz zdjęcia?? Są mega!! :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym więcej prywaty od Ciebie :) Buziaki!!
Samsung Nx1100, bardzo go lubię, łatwy w obsłudze i sam robi to magiczne przybliżenie z rozmazaniem tła (nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa) :-) Prywata będzie niedługo :-)
UsuńTeraz juz nie czytam jak jeszcze bylam w Polsce blogow ale na Twoj zawsze znajde czas, bo jak juz pisalam duzo razy bylas moja motywacja i spedzilam dwa cudowne miesiace w Hiszpanii. Domyslalam sie z Twoich poprzednich wpisow ze jestes z Andrew ale uwazalam za niegrzecne pytac :p. Czuje do Ciebie ogromny sentyment i chetnie poczytam wiecej. Pozdrawiam z San Francisco :*
OdpowiedzUsuńBardzooo mi miło :-) Tak jesteśmy razem i chyba napiszę jakiś post niedługo. Trzymaj się. Buziaki
UsuńZazdroszczę San Francisco to moje marzenie <3
Przepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCzytając o Tobie wpadłam w zazdrość, że potrafiłaś wyrwać się z tego schematu według którego bardzo wiele osób układa sobie życie.
xoxo // mój blog
Każdy wybiera własną drogę, ale fajnie że są przykłada na to że czasem wartą wybrać właśnie tą niestandardową :-)
UsuńPozdrawiam :-)
Piękne zdjęcia. Czekamy na więcej postów :-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuńnice
OdpowiedzUsuń