Jak wszyscy wiemy imprezy to zazwyczaj nieodłączna część życia au pairs, ja akurat nie należę do osób które lubią się rozpisywać w litrach jak dużo alkoholu spożyły danej nocy i jak wielkiego kaca miały następnego dnia, uważam że to coś prywatnego a opis swoich imprez ograniczam do "korzystałam z uroków nocnego życia miasta" :-) Mimo wszystko dwa ostatnie weekendy były trochę inne. Już pierwszego dnia w sobotę postanowiłam gdzieś wyjść pierwszy wybór padł na Castelldefels jednak ze względu na kiepską komunikację nocną z tym miastem (ostatni pociąg o 22.30, a pierwszy powrotny o 6 rano) postanowiłam zostać w Sitges.
Spotkałam się z trzema mieszkającymi tu au pairkami, z Czech, Holandii i północnej Hiszpanii. Poszłyśmy na lody, a później na sangrie (tradycyjne hiszpańskie wino), spędziłyśmy miło czas rozmawiając o "urokach" pracy jako au pair. Później urządziłyśmy nocny piknik na plaży, po drodze wstąpiłyśmy do sklepu gdzie doznałam małej niespodzianki, jak do tej pory nie wiedziałam że w hiszpańskich sklepach nie sprzedają alkoholu po godzinie 23, sprzedawca mówił do mnie po hiszpańsku więc nie zrozumiałam konkretnie dlaczego. Na plaży rozłożyłyśmy jedzenie i świeczki, rozmawiałyśmy, wieczór ten zaliczam do dosyć udanych.
Później poszłyśmy na miasto, do paru klubów ale z racji tego że prawie wszystkie zamykane są około 3 w nocy, nie za długo potańczyłyśmy.
Następnego dnia w sobotę, wpadłyśmy na pomysł spędzenia nocy na plaży w Castelldefels, wzięłyśmy koce i poduszki. Na plaży poznałyśmy mnóstwo nowych ludzi, miałyśmy okazje być pierwszy raz na hiszpańskiej fieście. Ktoś grał na gitarze, śpiewaliśmy i tańczyliśmy. Impreza była bardzo udana poza jednym niemiłym incydentem, że dwa razy zgubiłam torbę, dwa razy ktoś mi ją przyniósł(?) Poszłyśmy spać około 5 rano, ale było tak niesamowicie zimno że wytrzymałyśmy tylko godzinę, o wschodzie słońca około 6 rano, dziewczyny poszły do domu, ja natomiast zorientowałam się że ktoś mi ukradł wszystkie pieniądze (szczęściem miałam ze sobą tylko 10 euro), słuchawki, aparat i jednego buta(??)
Jako że należę do osób z grupy "always look on the bright side of life" cieszyłam się że fartem zachował się mój telefon (którego akurat tej nocy nie włożyłam do torby) i że wciąż mam wszystkie moje dokumenty i karty bankomatowe (całą resztę mogę kupić). Drugim szczęściem było poznanie ludzi na plaży którzy mi pomogli, dali mi wodę, jeden chłopak "pożyczył" mi swoje klapki, natomiast drugi odprowadził mnie na stacje i dał mi pieniądze na bilet powrotny do Sitges.
Tak też około 9 rano byłam w domu.
Niedziela upłynęła dosyć leniwie, do 4 rano malowałam swój pokój, moja nowa ściana: (te linie rysowałam najpierw ołówkiem chodząc używając jako linijki kartkę papieru a4)
Mam nadzieję że host doceni i zrozumie moją artystyczną wizję. Ok 4 rano kładąc się spać dostałam wiadomość że na moim profilu IE mam rodzinkę z okolic Nowego Jorku, 3 małych dzieci (czwarte w drodze), nie mam wow, ale wiadomość przemiła. Także zasnęłam około 4.30 a już o 10 spotkałam się na 3 godziny z moimi bąblami, za którymi strasznie tęskniłam.
Poza tym od tygodnia jem tylko kanapki, a od dwóch dni już tylko same krakersy i herbatę (mamo, miałaś rację. nie umiem gotować), w niedzielę też stworzyłam nowy film z pobytu w Maladze :-)