poniedziałek, 8 lipca 2013

IV week

Wczoraj minął dokładnie miesiąc od kiedu to jestem :) Czas mija zdecydowanie za szybko. Nie mam też czasu na pisanie na blogu, zastanawiam się nad "porzuceniem" tygodniowych recenzji jako że są długie i chyba nudne. A do tego jestem do tyłu o jakieś 2 tygodnie. Z drugiej strony to jednak fajna pamiątka i dobra motywacja do pisania przynajmniej raz na tydzień. Co myślicie? :)

IV week, wciąż Malaga :)

24.06.13 Monday
Jak zawsze tu, dzień rozpoczęliśmy od pływania. Po trudnej niedzieli, zostałam wrzucona do basenu w ramach "miłych metod pobudzających do życia" . Później plaża, opalanie. Czyli dzień jak co dzień. Wieczór także zakończyliśmy w typowy sposób czyli party w hotelu. Po którym poszliśmy na karaoke, host przymusowo wypchnął mnie na scenę, gdzie śpiewałam z dziewczynkami "call me maybe" oczywiście znając tylko refren. :)


25.06.13 Tuesday
Wtorek rozpoczeliśmy lunchem z całą rodziną. Ja od paru dni już chora wybrałam się do apteki po jakieś leki. (ost zdjęcie to nazwa ulicy na której mieszkałam, w razie gdybym zabłądziła). Wybór padł na paracetamol, który cały czas łaczyłam z alkoholem co nie było zbyt mądrym wyborem. Ale nie miałam wyjścia, musiałam być wciąż zdrowa i pełna energii. Całe popołudnie i wieczór spędziliśmy w Tivoli World czyli takim parku rozrywki, było mnóstwo fun, próbowałam wszystkiego po kilka razy, oczywiście host zaciągnął mnie na "najfajniejszą atrakcje" czyli


Byliśmy dwa razy, myślałam że wypluje żołądek przy spadaniu w dół. Nigdy więcej :)


26.06.13 Wednesday
W środę pobudka ze śniadaniem, moje ulubione tosty z dżemem i kawa. Co muszę zmienić soon. Ponieważ zauważam nadmiar cukru i ogólnie jedzenia w mojej diecie. Środa była typowym lazy day. Dzieci bawiły się w ogrodzie, dostałam zaproszenie na "shou" (dziewczynki umieją tylko mówić po angielsku, pisanie jak widać sprawia im trochę trudności) Malowałyśmy obrazek dla ich dziadków, robiłyśmy potworki ze steropianu. Później pojechaliśmy do ich dziadków, gdzie nocowały. Natomiast ja i host wróciliśmy do domu, i mieliśmy chill out z pyyyyszną pina coladą.


27.06.13 Thursday
Czwartek miałam dla siebie. Więc rano wybrałam się na plażę. Poznałam trochę ludzi, mężczyźni są tu bardziej śmiali i często podrywają dziewczyny. Co po pewnym czasie zaczęło być uciążliwe. Później popołudniu robiłyśmy z dziewczynkami make upy :) Bo oczywiście wieczór spędziliśmy w hotelu na mini disco. :)


28.06.13 Friday
W piątek Joy miała ósme urodziny. Z samego rana pojechaliśmy z hostem do sklepu kupić troche urodzinowych rzeczy. Później zjedliśmy typowe english breakfast. I bawiliśmy się w basenie.

Później zjechała się reszta rodziny, z ogromną ilością jedzenia. Był też oczywiście tort przy którym zaśpiewaliśmy sto lat po angielsku, hiszpańsku, katalońsku, włosku i polsku :)
Później wynajęliśmy coś w stylu jachtu. I spędziliśmy trochę czasu razem.
Oczywiście pływaliśmy na takim mini pontonie (zdjęcie drugie) byłam przy każdej kolejce więc pływałam ze 4-5 razy.
Ja oczywiście cała uchachana, krzyczałam tylko "faster" co skończyło się tym że w przedostatniej kolejce wylądowałam w lodowatej wodzie na środku morza. Dla mnie dalej fun ale jedna z dziewczynek która ze mną była dostała paniki. Na szczęście wszystko było ok. I to był bardzo udany wypad. Później wróciliśmy do domu a mój host poleciał na 3 dni do Londynu do pracy, zostawiając mnie z dziećmi.


29.06.13 Saturday
Po śniadaniu i ogarnięciu domu poszłyśmy na plaże, gdzie spędziłyśmy prawie cały dzień. Spotkałyśmy się z resztą rodziny. Przyjechał kolejny brat mojego hosta ze swoimi córkami, także z szóstki dzieci zrobiła się ósemka. Po plaży poszliśmy coś zjeść i oczywiście tradycyjnie wieczór z mini disco dla dzieci a później karaoke.


30.06.13 Sunday
Niedziela była lazy. O 4 rano zbudziła się też w nocy najmłodsza i przywędrowała do mojego łóżka co było mega urocze. Po południu przyjechała do nas rodzina. Mieliśmy obiad. Pobawiłam się z dziećmi plasteliną. Później wszyscy pojechali na plaże, dzieci nocowały tego wieczoru u dziadków,  ja natomiast zostałam w domu z książką mojego życia :)

***
W przyszłym tygodniu wracam do Polski na trochę. Odczytałam wyniki z matury. Z Texasem nie wyszło.
 Zastanawiam się co dalej.

6 komentarzy:

  1. Bedzie dobrze i męcz gawo o APC !
    Tak cholernie Ci zazdroszczę Twojego hiszpańskiego życia :D bedziesz sie uczyc języka?

    OdpowiedzUsuń
  2. z tego co piszesz to wymarzona rodzinka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. szczęściara!!! do kiedy zostajesz w Hiszpanii?

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz wymarzoną rodzinkę! Aż nie mogę uwierzyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaaaa. Zazdroszczę Ci pobytu w Hiszpanii.
    Z resztą cała załoga mega pozytywna :)

    Ładnie tam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju jesteś w raju! oficjalne zazdroszczę:D i trzymam kciuki za Stany, spróbuj z APC, tam rzeczywiście jest więcej rodzinek:)

    OdpowiedzUsuń