środa, 19 sierpnia 2015

One cloudy day and mix photos form last days

Hej kochani ostatnie dni mijają mi dosyć leniwie, nie latam za dużo, planuję jakiś wyjazd na kilka dni do Polski ale jakoś ciężko mi to zorganizować. Poza tym powoli zaczynam planować swoje dłuższe wakacje, jako że w lotnictwie ciężko jest dostać jakikolwiek urlop w lecie także planuję coś albo na listopad albo na styczeń. Wakacje o tej porze roku nie brzmią zbyt najlepiej jednak ja wybieram się gdzieś gdzie o tej porze będzie bardzo ciepło i egzotycznie. Ale szczegóły zdradzę Wam niedługo. Ostatnio pogoda w Sitges jest dosyć deszczowa co nie jest normalne dla Hiszpanii na tą porę roku.


W jeden z takich dni wybraliśmy się razem z Andrew na plażę. Było dosyć pusto poza nielicznymi turystami którzy na przekór pogodzie postanowili wykorzystać swoje wakacje. Oczywiście po paru minutach zaczęło padać. Przenieśliśmy się więc do okolicznej nadmorskiej knajpki.


Co śmieszne chyba nigdy nie pilam takiej ilości kawy jak po przyjeździe do Hiszpanii jako au pair, a później stewardessa. To A zaraził mnie tym nawykiem. Poranna kawa, planowanie dnia, czytanie książki i rozmowy to taki nasz mały rytułał w dniach w których dzieci są z mamą.



Zastanawiałam się ostatnio o napisaniu jakiegoś personalnego postu, z moimi przemyśleniami, o tym co się u mnie dzieje prywatnie i o moich marzeniach i planach na przyszłość. Wciąż jeszcze się nad tym waham jako że wiadomo jaki jest internet, raz coś napiszesz, pokażesz a zostanie to już tam na zawsze. A z drugiej strony ten blog to jakaś część mnie i chciałabym się z wami dzielić moim życiem w całości. No zobaczymy :-)


Spodnie z mojego ulubionego sklepu Oysho, co dziwne dopiero niedawno go odkryłam i totalnie przepadłam w miłości do tych ubrań. Torba z lokalnego sklepu "Muu!" ostatnio w Hiszpanii jest istny szał na tego typu torby, wielkie, plażowe i wiklinowe (chyba nie dokońca wiklinowe ale wiecie o co chodzi :-) )

***

Poza tym mix zdjęć z ostatnich dni


W pracy, czekam na pasażerów aby powitać ich na pokładzie.


Widok z mojego biura :-)


Dobra alternatywa dla leniwców jak ja. Świeże (I hopee) soki , zielony to głównie ogórek i seler, pomarańczowy to marchew, smakują całkiem nieźle, znalazłam jeszcze z buraka ale na razie nie próbowałam.


Lunch i bardzo proste a efektowne danie, mozzarella i pomidory z sosem balsamicznym i bazylią.

***
A tu już zdjęcia z telefonu


Znudzona na lotniskowym dużurze.

Lunch na lotnisku czyli moja ulubiona sałatka cesar z KFC mniamm.

Widok z przyziemnego biura.

W drodze z pracy, na dojazdy spędzam ok 1,5h dziennie. Uff.


Widoki na szczęście są tego warte. Tu krótki filmik (włączcie hd!!) z najpiękniejszej drogi jaką widziałam (czyli moja droga do pracy oczywiście :-) )

***
Uciekam spać bo znowu piszę bloga po nocy. Do usłyszenia buziaki.
xoxo 

piątek, 14 sierpnia 2015

Blanes, Lloret de Mar or Tossa de Mar? Adventure - mess.

Hej kochani, ostatnio miałam problemy z laptopem i ostatecznie póki co nie mam starych zdjęć i filmów. Mam nadzieję że już niedługo wrócą w moje posiadanie bo ubolewam nad tym strasznie. To może też i dobra nauczka aby publikować posty i zdjęcia regularnie na blogu. :-) Ostatnio mam trochę wolnego czasu, A(ndrew) pojechał na Słowację na tydzień a ja mam kilka dni wolnego w pracy i nie mam motywacji żeby coś z sobą zrobić, jedyne na co mam ochotę to oglądanie filmików na youtube, praca nad blogiem lub sprzątanie. Więc może nie jest aż tak jeszcze źle. Co do filmików to ostatnio kompletnie zakochałam się WhatsUpMooms jest to amerykański kanał gdzie 3 przyjaciółki-mamy nagrywają przecudowne filmiki o swoich dzieciach, vlogi, porady, przepisy. Aż chciałoby się mieć własnego szkraba. A co w temacie po blogowej ścieżce. Chciałabym pogratulować Adze i życzyć maluszkowi dużo zdrowia. Serdecznie zapraszam na jej blog aga-usa gdzie jej historia w pewnym stopniu przypomina moją. :-)


Ale wracając do posta, parę dni temu na jednym z moich lotów zaczęłam rozmawiać ze znajomym stewardem, o wartych odwiedzenia zakątkach w Hiszpanii, dowiedziałam się więc o cudownych plażach w Costa Brava, jak tam jest dziko i cudownie och i ach. Niestety nie zapytałam się o dokładne szczegóły i gdzie te plaże dokładnie są. Ale co tam. Poszukałam trochę w internecie. Miałam 2 dni wolnego, namówiłam A, wsadzililiśmy dzieci do samochodu i pojechaliśmy.


Obraliśmy kierunek na Barcelonę , a później popełnilam błąd sugerując jak to cudowanie będzie zboczyć z autostardy i pojechać drogą przy morzu. Droga która miała nam zająć 1,5 godziny zajęła nam 3. Było trochę mniej cudownie. Szczególnie gdy cała trójka na tyle zaczęła marudzić, domagając się postoju.


Najpierw postanowiliśmy że zatrzymamy się w Blanes (co śmieszniej pamietam jak szukałam rodzinki w Hiszpanii jak au apair, zaczęłam rozmawiać z jedną rodziną i byli właśne z Blanes, o mało brakowało żebym tam nie wylądowała, los jednak miał inne plany :) ) pamiętam że zawsze uważałam je za piękne miasteczko niestety, może tym razem nie odwiedziłam tej właściwej strony ale było strasznie, centrum bardzo przemysłowe, a plaże pełne turystów, to nie tego szukaliśmy. Postanowiliśmy jechać dalej do Lloret de Mar, Jeszcze gorzej. Typowo imprezowe miasteczko. Bardzo turystyczne. Ostatni wybór padł na Tossa de Mar i tam chyba jednak było najlepiej przynajmniej z tych dwóch pozostałych.


Wciąż dużo turystów jednak my znaleźliźmy plaże do snurkowania gdzie było bardzo dużo przeróżnych ryb, woda była w miarę czysta, dużo skał. Dzieciaki były zachwycone, zresztą ja też.



Andrew wyłowił takiego zwierzaka. Oczywiście nie obyło się bez zdjeć, Joy nawet chciała go zatrzymać jako nowe zwierzątko domowe :-)



Co śmieszniej później już w domu zaczęłam szukać w internecie o tym żyjątku. Okazało się że to jeżowiec. Co znalazłam w wikipedi o tym uroczym zwierzątko to " Niektóre gatunki są wyposażone w jadowy narząd raniący, będące w istocie zmodyfikowanymi, nieco krótszymi kolcami zakończone kleszczykami w postaci trzech twardych ruchomych szponów, przebijających skórę i wprowadzających jad. Gruczoły jadowe znajdują się u nasady kolca. Produkują one toksyny niebezpieczne dla zdrowia człowieka. Do szczególnie niebezpiecznych można zaliczyćToxopneustes pileolus oraz inne jeżowce należące do rodzaju Tripneustes oraz rodzin Echinothuridae i Diadematidae, których ukłucia wywołują oprócz bólu trudności oddechowe, drgawki i utratę przytomności, a w skrajnych przypadkach śmierć przez uduszenie."
Well, how nice..... Na szczęście wszyscy żyjemy :-)


Spędziliśmy tam ok 3 godziny aż do czasu gdy zaczęło się ściemniać.


Lily, Joy i Maxie. Moje małe modelki :-) Późnym wieczorem zdecydowaliśmy się na powrót do domu, oczywiście nie obyło się bez McDonald's po drodze, gdzie biedny A musiał cierpieć jako że postanowił zostać wegetarianinem. Haha :-)


Tossa de Mar jednak planujemy jeszcze odwiedzić. A co zabawniej kilka dni po tym wypadzie, znów miałam w załodze tego samego stewarda i opowiedziałam mu o moim doświadczeniu. Okazało się że powinniśmybyli pojechać jeszcze bardziej na wschód. Tym razem poprosiłam jednak o dokładny adres i lokalizację :-)

***

Hej kochani kończę ten post i jest 3:40 w nocy, uhh. za 2 dni zaczynam znowu na zmianę poranną i o tej porze będę musiała wstawać do pracy. Więc muszę się szybko przestawić w zegarze biologicznym. Dajcie znać jeśli podobają się Wam bardziej posty na luzie tego typu czy bardziej podsumowania miesiąca lub streszczenia tygodniowe :-) A może są jeszcze inne tematy które Was ciekawią i o których mogłabym napisać. Dajcie znać.
Ja coraz bardziej intensywnie myślę nad rozpoczęciem vlogowania. Ale to jeszcze plany, plany.
Zobaczymy jak to wyjdzie, trzymajcie się buziaki xxx